„Sztuka nie wyłania się z pozytywności świata raczej z jego rozdarcia” – napisał Andrzej Turowski. To prawda, ale w przypadku Karoliny Wiktor mamy do czynienia z czymś więcej niż z rozdarciem. Jej twórczość wyłania się wprost z rozpadu świata, z doświadczenia egzystencjalnego braku. Pojawia się wkrótce po „wielkim wybuchu” jako kiełkująca na rumowisku roślina, stając się dowodem egzystencjalnej rudymentarności sztuki dla naszego bycia w świecie.
Przed „wielkim wybuchem”
Karolina zajmowała się przede wszystkim sztuką performance. W latach
2001–2010 razem z Aleksandrą Kubiak tworzyła duet Grupa Sędzia Główny,
który wykonał kilkadziesiąt wyrazistych akcji w różnych przestrzeniach,
umiejętnie łącząc wątki osobiste z nastawieniem krytycznym. Grupa komentowała
społeczeństwo konsumpcyjne, obnażała jego hipokryzję, tropiła szowinizm
i patriarchalizm, badała pogranicze wolności i bezpieczeństwa,
testując przy tym granice wytrzymałości własnej, widzów i instytucji. Ważnym
aspektem działań Sędziego była komunikacja. Z jednej strony z odbiorcą, poprzez
prowokację, włączanie go w przebieg wydarzenia i oddawanie mu kontroli nad
sytuacją. Z drugiej strony z partnerem, poprzez wspólną refleksję nad wzajemną wewnętrzną
relacją, szukając prawdy w sprawdzaniu granic empatii i indywidualności. Możemy
chyba w tym przypadku mówić o dialektycznym bycie, który przemawiał jednym
głosem, czerpiąc siłę z wewnętrznego napięcia. To napięcie zostało bez
uprzedzenia, nagle rozerwane przez „wielki wybuch” świata Karoliny. Aleksandra zmuszona
została do pójścia własną indywidualną drogą. Do dzisiaj testuje różne media i formy
wyrazu, jakby nie mogła jeszcze do końca odnaleźć się po wybuchu. Karolina natomiast
zmuszona została do udania się w długą drogę odzyskiwania siebie
i świata.
Jak mógłby powiedzieć
Ernst Cassirer, Karolina nagle i wbrew swojej woli została wrzucona za
zasłonę utkaną z symboli, w ciemny świat sam w sobie, znajdujący się poza
językiem, mitem, religią i sztuką. Jak później sama określiła ten stan, znalazła
się w „czarnej dupie”, w świecie braku, obcości, deficytu i niemożności. Krok
po kroku musiała raz jeszcze przebyć onto- i filogenetyczną drogę rozwoju
języka, ponownie „zliterować” rzeczywistość, powiązać dźwięk z przedmiotem,
odtworzyć znak i znaleźć jego odniesienie. Ludwig Wittgenstein w okopach I
Wojny Światowej napisał, że granice naszego języka są granicami naszego świata.
Tuż przed kolejną wojną Benjamin Lee Whorf, uogólniają wnioski ze swoich badań nad
językami Indian Hopi, doszedł do wniosku, że język, jakiego używamy, ma decydujące
znaczenie dla naszego postrzegania rzeczywistości i w pewnym sensie po prostu stawia
nas w określonej architekturze świata. Z tej perspektywy „wielki wybuch”,
jakiego doświadczyła Karolina, był niemal dosłownie destrukcją świata.
Karolina obudziła się w
szpitalu w stanie ciężkiej afazji po dwóch udarach wywołanych tętniakiem mózgu.
Jak sama mówi, to przebudzenie było jak ponowne narodziny. Afazja jest
dysfunkcją intelektu, polegającą na dezintegracji procesu przetwarzania
informacji, a więc zdolności dekodowania i kodowania różnorodnych symboli
językowych i pozajęzykowych. Wynika z urazu lewej półkuli mózgu, często łączy
się z niedowładem twarzy i paraliżem prawej strony ciała. Wyróżnia się wiele jej
rodzajów, ale wspólnym objawem jest zawsze upośledzenie w rozumieniu i
wyrażaniu treści. Karolina nie mogła mówić, pisać, liczyć, czytać i rozumieć
tego, co mówią inni. Rozbita emocjonalnie i ogarnięta lękiem, pływając na
antydepresantach udała się w podróż ultramarynową wołgą po świecie „ciszy
komunikacyjnej”. Była to długa, trudna droga powrotu do społeczeństwa,
odbudowywania świata i ponownego zadomowienia się w nim.
W trakcie tej podróży
Karolina doświadczyła pierwotnej jedności obrazu i słowa, która dla nas –
zwykłych śmiertelników – ginie w pomrokach „Złotego Wieku” ludzkości. Zobaczyła
sens znaku jako kształt, czas jako ilość znaków w przestrzeni, a
przestrzeń jako ruch ręki kreślącej kształt. Od pierwszych szlaczków pisanych
kijem na wodzie przez krzywe litery po proste zdania zaczęła rekonstruować swój
świat. „Na początku było słowo (…)” – czytamy w prologu Ewangelii św. Jana. Ten
zreinterpretowany w tradycji neokantowskiej werset dobrze wyraża ówczesne
doświadczenie Karoliny. Odnajdywanie odniesień przedmiotowych dla symboli,
tworzenie zdań i sam akt pisania były dla niej czymś więcej niż nauką, która
przywrócić ma społeczne kompetencje. Były powtórzeniem boskiego aktu twórczego,
rekonstrukcją architektury świata: przedmiotów i ich własności, czasu i
przestrzeni.
W tym procesie
odzyskiwania świata sztuka pojawiła się nadzwyczaj wcześnie. Do pisania po wodzie wystarczy przecież krótki
kij. Tak naprawdę nigdy nie zniknęła, czekała tylko przysypana gruzem na
odpowiedni moment, aby wydostać się na światło dzienne. Od razu ujawniła swoją
pierwotną funkcję jako forma poznania, samorozwoju, zadomowienia
w świecie, szukania porozumienia, ustanawiania bliskości. Otworzyła przestrzeń
ożywczego twórczego dystansu i pozwoliła przekroczyć graniczność stanu afazji,
obramowując go intelektualnie i estetycznie. Zarazem odsunęła lęk, przywróciła
zainteresowanie światem i dała narzędzia rozumienia, stając się naturalną drogą
pokonywania własnych braków i niemożności. To dzięki niej Karolina tak szybko
dowiedziała się, że pływanie po morzach afazji jest tylko „linią podziału”, a
pod płytą chodnikową znajduje się labirynt możliwości.
Doświadczenie afazji w
naturalny sposób doprowadziło Karolinę do poezji wizualnej. Jej wcześniejsze zainteresowanie
wizualną stroną rzeczywistości, potencjałem krytycznym sztuk wizualnych i ich
możliwościami w procesie komunikacji połączyło się po udarze z osobistym
deficytem komunikacyjnym i potrzebą rekonstrukcji kodów językowych. Uwaga
Karoliny skierowała się w stronę litery, słowa, zdania, postrzeganych jednak nie
jako statyczne abstrakcyjne nośniki treści, ale jako performujące rzeczywistość
znaki, które w punkcie wyjścia posiadają przede wszystkim własności fizyczne,
wizualne. Konieczność ponownego odnajdywania związków między wizualnym aspektem
znaku a jego treścią, a także twórcze poszukiwania ich wspólnego komunikacyjnego
potencjału zaowocowały oryginalną twórczością.
Zaczęła od pisania bloga,
który stał się podstawą dla wydanego cztery lata później przez Zachętę i korporację
Ha!art poematu wizualnego Wołgą przez
afazję. Karolina przyjęła rolę korespondenta z krainy afazji i zaczęła
relacjonować swoje doświadczenia. W postach datowanych od 2010 roku, często
lakonicznych, przywodzących na myśl surrealistyczne eksperymenty z automatycznym
zapisem, czasem przypominających poezję haiku, nadużywając konsekwentnie
niektórych znaków niczym hieroglifów emocji, przejmująco oddawała klimat i
architekturę swojego świata. Wyrażała emocje, przełamywała wstyd, dzieliła się
przemyśleniami, odkrywała swoje niemożności i relacjonowała stopniowe ich
przekraczanie. Unikała przy tym od początku autystycznego hermetyzmu. Myślała o
odbiorcy, eksperymentowała z formą przekazu i dbała o komunikatywność. Czasem
wręcz nadawała swoim wpisom charakter opowieści trzymających narracyjny
dystans, nierzadko dowcipny, ironiczny i krytyczny.
Na blogu publikowała też
napotkane podczas spacerów absurdy realu, a przede wszystkim ślady braci w myśleniu,
którzy pozostawili w nim okruchy swoich podróży po innych światach: murale, rysunki,
napisy, obiekty i prywatne przedmioty. Nie mam tu na myśli innych afazjan, ale
ślady subiektywizmu pozostawione w przestrzeni publicznej przez zupełnie nieznanych
ludzi, ślady ich zdystansowania i niezgody na zastany kształt rzeczywistości. Karolina
nigdy nie przestała być uważnym krytycznym obserwatorem społeczeństwa. Jej
opowieść o krainie afazji jest w dużej mierze opowieścią o naszej
rzeczywistości, o prześlepianej przez nas na co dzień surrealności naszego
codziennego świata. W tym podwójnym dnie tkwi ogromna wartość tej poezji, ale
na nim też przecież polega dobra robota
korespondenta z odległych krain. Uczyć się o sobie poprzez konfrontację z tym,
co inne, niezrozumiałe, obce i odległe.
Doświadczenie afazji
spowodowało u Karoliny przesunięcie w rozumieniu roli sztuki krytycznej, czy
wręcz w ogóle sztuki. Sędzia Główny wprowadzał napięcie i dyskomfort,
prowokował, zmuszał do konfrontacji, wybijał siłą ze schematów myślenia. Dzisiaj
Karolina mówi o postawie empatii, współodczuwania i odpowiedzialności. Kładzie
nacisk na harmonię, zmniejszanie dystansu, rozwój społeczny, edukację i tworzenie
nowych dróg komunikacji. Po czterech latach pracy nad naprawą swojego świata
przyszedł dla niej czas sprawdzianu dla jej wyobrażeń na temat społecznej roli
artysty. „Usto zadziwienia wypluwa przez słomkę kolejne ‘O’,,,, brnę w swojej
nieprzyzwoitości zdrowia” – napisała na blogu w swoim ostatnim wpisie jako
korespondenta z afazji. To był dla Karoliny symboliczny moment przełomu, po
którym rozpoczęła się jej intensywna aktywność w świecie realu.
Karolina podjęła
działalność zaangażowaną w problemy osób chorych neurologicznie. Postawiła
sobie cel z perspektywy swoich doświadczeń zupełnie naturalny: pomóc im
przybliżyć się do realnego świata. W kategoriach odpowiedzialności za innych zaczęła
myśleć już dużo wcześniej, jeszcze w szpitalu, gdzie jako chora doświadczyła od
strony systemu zdrowia na własnej skórze braku empatii i podstawowej wyobraźni
emocjonalnej. Wtedy narodził się pomysł „Paszportu Afazjanina”, który nadałby choremu
symboliczne upodmiotowujące obywatelstwo w świecie realu, a w praktyce pozwoliłby
na bezpieczniejszy spacer bez ciągłej irytującej obecności opiekunów. Także
główną motywacją dla prowadzenia bloga, a później dla wydania książki była chęć
podzielenia się swoim doświadczeniem z ludźmi bezpośrednio zainteresowanymi
afazją, zwrócenia ich uwagi na kluczowe znaczenie rozumienia pierwszoosobowej
perspektywy chorego.
Dzisiaj Karolina skupia
się przede wszystkim na interdyscyplinarnym projekcie „Kultura i Neuronauka”,
którego celem jest upowszechnianie wiedzy na temat chorób neurologicznych. W
2014 roku w warszawskiej Zachęcie odbyła się w jej ramach konferencja dotycząca
afazji. Obecnie trwają przygotowania do kolejnej konferencji, tym razem poświęconej
stwardnieniu rozsianemu i skupionej wokół czeskiej artystki Ivety Pilařovej. W
przyszłości Karolina chce zająć się depresją i chorobą Alzheimera. Celem tych
konferencji jest stworzenie platformy dla ludzi w różny sposób związanych z chorobami
neurologicznymi (neurologów, lingwistów, kognitywistów, informatyków, artystów,
pedagogów, a także chorych i ich rodziny). Chodzi o doprowadzenie do wymiany
doświadczeń i sprowokowanie prób wypracowania wspólnej perspektywy, wspólnego
języka.
Równolegle z działalnością
edukacyjną Karolina kontynuuje swoje artystyczne zainteresowanie semantycznym potencjałem
„wizualności” języka. Po zakończeniu korespondencji z afazji zaczęła prowadzić
bloga poświęconego poezji wizualnej, na którym pod nazwą „literowanie obrazu” publikuje
swoje wiersze. Jej twórczość jest nadal bardzo blisko związana z codziennym
doświadczeniem. Chyba już na stałe pozostanie dla niej jednym z najważniejszych
sposobów orientowania się w czasoprzestrzeni, rozpoznawania relacji i planowania
przyszłości. Jak sama przyznaje, działania organizowane przez nią w ramach „Kultury
i Neuronauki” zaczynają się bardzo często właśnie od szkiców w formie poezji
wizualnej. Po zakończeniu pracy nad eksperymentalnym wywiadem wizualnym, jaki wspólnie
zrealizowaliśmy w 2015 roku dla magazynu Szum, Karolina zadzwoniła do mnie i powiedziała:
„jestem kartografem!”. Rzeczywiście, jeśli na moment oderwiemy się od znaczenia
konkretnych słów i spojrzymy na jej realizacje z pewnego dystansu, to zobaczymy
w nich plan w architektonicznym rzucie. Tę wiedzę o sobie wykorzystała niedługo
później już świadomie w pracy zrealizowanej z okazji 50-lecia BWA w Zielonej
Górze. Na styku ścian galerii naniosła mapę, która zachęcała do oswajania
bezosobowej architektury za pomocą wspomnień, skojarzeń i osobistych relacji.
Inspirację dla swojej
twórczości Karolina znalazła w tradycji polskiej i rosyjskiej
awangardy z lat 20/30-tych XX wieku wyrastającej z wczesnych studiów nad
abstrakcją geometryczną (Rodczenko, Berlewi, Lissitzky, Malewicz, Wat, Peiper,
Czyżewski, Strzemiński). Co znamienne, w dużej mierze pominęła twórczość współczesnych
artystów wizualnych. Oczywiście poza grupą Twożywo, której twórczość jest dla
niej genialna, kultowa i pozostaje wzorem niedoścignionym. Przedwojenna
awangarda dała Karolinie coś, co niełatwo było jej znaleźć we współczesnej
sztuce rozczarowanej oświeceniem: wiarę w naukę i możliwości człowieka, kult
samodoskonalenia oraz figurę artysty-projektanta oddanego służbie
społeczeństwu. Inspirację znalazła też w konstruktywistycznych eksperymentach
formalnych, które chaosowi nieregularnych kształtów przypominających wyładowania
chorego mózgu przeciwstawiają elegancję i ład geometrycznych linii,
panowanie rozumu i spokój przestrzeni. Awangardowe inspiracje z początku
minionego wieku Karolina połączyła z wartościowymi cechami ponowoczesności:
subiektywizmem, podkreśleniem znaczenia jednostkowego życia, empatią i
odpowiedzialnością. To połączenie pozwala jej w interesujący sposób przekroczyć
ograniczenia postmodernizmu i antycypować ducha przyszłych dekad XXI wieku.
Bibliografia:
www.afazja.blogspot.com
www.poezjawizualna.blogspot.com
www.ha.art.pl/prezentacje/poezja/4094-wolga-przez-afazje-fragmenty
www.magazynszum.pl/rozmowy/literowanie-luk-codziennosci-rozmowa-z-karolina-wiktor