Karolina Wiktor. Sztuka po wielkim wybuchu ("Atlas Sztuki", 2016)


„Sztuka nie wyłania się z pozytywności świata raczej z jego rozdarcia” – napisał Andrzej Turowski. To prawda, ale w przypadku Karoliny Wiktor mamy do czynienia z czymś więcej niż z rozdarciem. Jej twórczość wyłania się wprost z rozpadu świata, z doświadczenia egzystencjalnego braku. Pojawia się wkrótce po „wielkim wybuchu” jako kiełkująca na rumowisku roślina, stając się dowodem egzystencjalnej rudymentarności sztuki dla naszego bycia w świecie.
Przed „wielkim wybuchem” Karolina zajmowała się przede wszystkim sztuką performance. W latach 2001–2010 razem z Aleksandrą Kubiak tworzyła duet Grupa Sędzia Główny, który wykonał kilkadziesiąt wyrazistych akcji w różnych przestrzeniach, umiejętnie łącząc wątki osobiste z nastawieniem krytycznym. Grupa komentowała społeczeństwo konsumpcyjne, obnażała jego hipokryzję, tropiła szowinizm i patriarchalizm, badała pogranicze wolności i bezpieczeństwa, testując przy tym granice wytrzymałości własnej, widzów i instytucji. Ważnym aspektem działań Sędziego była komunikacja. Z jednej strony z odbiorcą, poprzez prowokację, włączanie go w przebieg wydarzenia i oddawanie mu kontroli nad sytuacją. Z drugiej strony z partnerem, poprzez wspólną refleksję nad wzajemną wewnętrzną relacją, szukając prawdy w sprawdzaniu granic empatii i indywidualności. Możemy chyba w tym przypadku mówić o dialektycznym bycie, który przemawiał jednym głosem, czerpiąc siłę z wewnętrznego napięcia. To napięcie zostało bez uprzedzenia, nagle rozerwane przez „wielki wybuch” świata Karoliny. Aleksandra zmuszona została do pójścia własną indywidualną drogą. Do dzisiaj testuje różne media i formy wyrazu, jakby nie mogła jeszcze do końca odnaleźć się po wybuchu. Karolina natomiast zmuszona została do udania się w długą drogę odzyskiwania siebie i świata.
Jak mógłby powiedzieć Ernst Cassirer, Karolina nagle i wbrew swojej woli została wrzucona za zasłonę utkaną z symboli, w ciemny świat sam w sobie, znajdujący się poza językiem, mitem, religią i sztuką. Jak później sama określiła ten stan, znalazła się w „czarnej dupie”, w świecie braku, obcości, deficytu i niemożności. Krok po kroku musiała raz jeszcze przebyć onto- i filogenetyczną drogę rozwoju języka, ponownie „zliterować” rzeczywistość, powiązać dźwięk z przedmiotem, odtworzyć znak i znaleźć jego odniesienie. Ludwig Wittgenstein w okopach I Wojny Światowej napisał, że granice naszego języka są granicami naszego świata. Tuż przed kolejną wojną Benjamin Lee Whorf, uogólniają wnioski ze swoich badań nad językami Indian Hopi, doszedł do wniosku, że język, jakiego używamy, ma decydujące znaczenie dla naszego postrzegania rzeczywistości i w pewnym sensie po prostu stawia nas w określonej architekturze świata. Z tej perspektywy „wielki wybuch”, jakiego doświadczyła Karolina, był niemal dosłownie destrukcją świata.
Karolina obudziła się w szpitalu w stanie ciężkiej afazji po dwóch udarach wywołanych tętniakiem mózgu. Jak sama mówi, to przebudzenie było jak ponowne narodziny. Afazja jest dysfunkcją intelektu, polegającą na dezintegracji procesu przetwarzania informacji, a więc zdolności dekodowania i kodowania różnorodnych symboli językowych i pozajęzykowych. Wynika z urazu lewej półkuli mózgu, często łączy się z niedowładem twarzy i paraliżem prawej strony ciała. Wyróżnia się wiele jej rodzajów, ale wspólnym objawem jest zawsze upośledzenie w rozumieniu i wyrażaniu treści. Karolina nie mogła mówić, pisać, liczyć, czytać i rozumieć tego, co mówią inni. Rozbita emocjonalnie i ogarnięta lękiem, pływając na antydepresantach udała się w podróż ultramarynową wołgą po świecie „ciszy komunikacyjnej”. Była to długa, trudna droga powrotu do społeczeństwa, odbudowywania świata i ponownego zadomowienia się w nim.
W trakcie tej podróży Karolina doświadczyła pierwotnej jedności obrazu i słowa, która dla nas – zwykłych śmiertelników – ginie w pomrokach „Złotego Wieku” ludzkości. Zobaczyła sens znaku jako kształt, czas jako ilość znaków w przestrzeni, a przestrzeń jako ruch ręki kreślącej kształt. Od pierwszych szlaczków pisanych kijem na wodzie przez krzywe litery po proste zdania zaczęła rekonstruować swój świat. „Na początku było słowo (…)” – czytamy w prologu Ewangelii św. Jana. Ten zreinterpretowany w tradycji neokantowskiej werset dobrze wyraża ówczesne doświadczenie Karoliny. Odnajdywanie odniesień przedmiotowych dla symboli, tworzenie zdań i sam akt pisania były dla niej czymś więcej niż nauką, która przywrócić ma społeczne kompetencje. Były powtórzeniem boskiego aktu twórczego, rekonstrukcją architektury świata: przedmiotów i ich własności, czasu i przestrzeni.
W tym procesie odzyskiwania świata sztuka pojawiła się nadzwyczaj wcześnie.  Do pisania po wodzie wystarczy przecież krótki kij. Tak naprawdę nigdy nie zniknęła, czekała tylko przysypana gruzem na odpowiedni moment, aby wydostać się na światło dzienne. Od razu ujawniła swoją pierwotną funkcję jako forma poznania, samorozwoju, zadomowienia w świecie, szukania porozumienia, ustanawiania bliskości. Otworzyła przestrzeń ożywczego twórczego dystansu i pozwoliła przekroczyć graniczność stanu afazji, obramowując go intelektualnie i estetycznie. Zarazem odsunęła lęk, przywróciła zainteresowanie światem i dała narzędzia rozumienia, stając się naturalną drogą pokonywania własnych braków i niemożności. To dzięki niej Karolina tak szybko dowiedziała się, że pływanie po morzach afazji jest tylko „linią podziału”, a pod płytą chodnikową znajduje się labirynt możliwości.
Doświadczenie afazji w naturalny sposób doprowadziło Karolinę do poezji wizualnej. Jej wcześniejsze zainteresowanie wizualną stroną rzeczywistości, potencjałem krytycznym sztuk wizualnych i ich możliwościami w procesie komunikacji połączyło się po udarze z osobistym deficytem komunikacyjnym i potrzebą rekonstrukcji kodów językowych. Uwaga Karoliny skierowała się w stronę litery, słowa, zdania, postrzeganych jednak nie jako statyczne abstrakcyjne nośniki treści, ale jako performujące rzeczywistość znaki, które w punkcie wyjścia posiadają przede wszystkim własności fizyczne, wizualne. Konieczność ponownego odnajdywania związków między wizualnym aspektem znaku a jego treścią, a także twórcze poszukiwania ich wspólnego komunikacyjnego potencjału zaowocowały oryginalną twórczością.
Zaczęła od pisania bloga, który stał się podstawą dla wydanego cztery lata później przez Zachętę i korporację Ha!art poematu wizualnego Wołgą przez afazję. Karolina przyjęła rolę korespondenta z krainy afazji i zaczęła relacjonować swoje doświadczenia. W postach datowanych od 2010 roku, często lakonicznych, przywodzących na myśl surrealistyczne eksperymenty z automatycznym zapisem, czasem przypominających poezję haiku, nadużywając konsekwentnie niektórych znaków niczym hieroglifów emocji, przejmująco oddawała klimat i architekturę swojego świata. Wyrażała emocje, przełamywała wstyd, dzieliła się przemyśleniami, odkrywała swoje niemożności i relacjonowała stopniowe ich przekraczanie. Unikała przy tym od początku autystycznego hermetyzmu. Myślała o odbiorcy, eksperymentowała z formą przekazu i dbała o komunikatywność. Czasem wręcz nadawała swoim wpisom charakter opowieści trzymających narracyjny dystans, nierzadko dowcipny, ironiczny i krytyczny.
Na blogu publikowała też napotkane podczas spacerów absurdy realu, a przede wszystkim ślady braci w myśleniu, którzy pozostawili w nim okruchy swoich podróży po innych światach: murale, rysunki, napisy, obiekty i prywatne przedmioty. Nie mam tu na myśli innych afazjan, ale ślady subiektywizmu pozostawione w przestrzeni publicznej przez zupełnie nieznanych ludzi, ślady ich zdystansowania i niezgody na zastany kształt rzeczywistości. Karolina nigdy nie przestała być uważnym krytycznym obserwatorem społeczeństwa. Jej opowieść o krainie afazji jest w dużej mierze opowieścią o naszej rzeczywistości, o prześlepianej przez nas na co dzień surrealności naszego codziennego świata. W tym podwójnym dnie tkwi ogromna wartość tej poezji, ale na nim też przecież  polega dobra robota korespondenta z odległych krain. Uczyć się o sobie poprzez konfrontację z tym, co inne, niezrozumiałe, obce i odległe.
Doświadczenie afazji spowodowało u Karoliny przesunięcie w rozumieniu roli sztuki krytycznej, czy wręcz w ogóle sztuki. Sędzia Główny wprowadzał napięcie i dyskomfort, prowokował, zmuszał do konfrontacji, wybijał siłą ze schematów myślenia. Dzisiaj Karolina mówi o postawie empatii, współodczuwania i odpowiedzialności. Kładzie nacisk na harmonię, zmniejszanie dystansu, rozwój społeczny, edukację i tworzenie nowych dróg komunikacji. Po czterech latach pracy nad naprawą swojego świata przyszedł dla niej czas sprawdzianu dla jej wyobrażeń na temat społecznej roli artysty. „Usto zadziwienia wypluwa przez słomkę kolejne ‘O’,,,, brnę w swojej nieprzyzwoitości zdrowia” – napisała na blogu w swoim ostatnim wpisie jako korespondenta z afazji. To był dla Karoliny symboliczny moment przełomu, po którym rozpoczęła się jej intensywna aktywność w świecie realu.
Karolina podjęła działalność zaangażowaną w problemy osób chorych neurologicznie. Postawiła sobie cel z perspektywy swoich doświadczeń zupełnie naturalny: pomóc im przybliżyć się do realnego świata. W kategoriach odpowiedzialności za innych zaczęła myśleć już dużo wcześniej, jeszcze w szpitalu, gdzie jako chora doświadczyła od strony systemu zdrowia na własnej skórze braku empatii i podstawowej wyobraźni emocjonalnej. Wtedy narodził się pomysł „Paszportu Afazjanina”, który nadałby choremu symboliczne upodmiotowujące obywatelstwo w świecie realu, a w praktyce pozwoliłby na bezpieczniejszy spacer bez ciągłej irytującej obecności opiekunów. Także główną motywacją dla prowadzenia bloga, a później dla wydania książki była chęć podzielenia się swoim doświadczeniem z ludźmi bezpośrednio zainteresowanymi afazją, zwrócenia ich uwagi na kluczowe znaczenie rozumienia pierwszoosobowej perspektywy chorego.
Dzisiaj Karolina skupia się przede wszystkim na interdyscyplinarnym projekcie „Kultura i Neuronauka”, którego celem jest upowszechnianie wiedzy na temat chorób neurologicznych. W 2014 roku w warszawskiej Zachęcie odbyła się w jej ramach konferencja dotycząca afazji. Obecnie trwają przygotowania do kolejnej konferencji, tym razem poświęconej stwardnieniu rozsianemu i skupionej wokół czeskiej artystki Ivety Pilařovej. W przyszłości Karolina chce zająć się depresją i chorobą Alzheimera. Celem tych konferencji jest stworzenie platformy dla ludzi w różny sposób związanych z chorobami neurologicznymi (neurologów, lingwistów, kognitywistów, informatyków, artystów, pedagogów, a także chorych i ich rodziny). Chodzi o doprowadzenie do wymiany doświadczeń i sprowokowanie prób wypracowania wspólnej perspektywy, wspólnego języka.
Równolegle z działalnością edukacyjną Karolina kontynuuje swoje artystyczne zainteresowanie semantycznym potencjałem „wizualności” języka. Po zakończeniu korespondencji z afazji zaczęła prowadzić bloga poświęconego poezji wizualnej, na którym pod nazwą „literowanie obrazu” publikuje swoje wiersze. Jej twórczość jest nadal bardzo blisko związana z codziennym doświadczeniem. Chyba już na stałe pozostanie dla niej jednym z najważniejszych sposobów orientowania się w czasoprzestrzeni, rozpoznawania relacji i planowania przyszłości. Jak sama przyznaje, działania organizowane przez nią w ramach „Kultury i Neuronauki” zaczynają się bardzo często właśnie od szkiców w formie poezji wizualnej. Po zakończeniu pracy nad eksperymentalnym wywiadem wizualnym, jaki wspólnie zrealizowaliśmy w 2015 roku dla magazynu Szum, Karolina zadzwoniła do mnie i powiedziała: „jestem kartografem!”. Rzeczywiście, jeśli na moment oderwiemy się od znaczenia konkretnych słów i spojrzymy na jej realizacje z pewnego dystansu, to zobaczymy w nich plan w architektonicznym rzucie. Tę wiedzę o sobie wykorzystała niedługo później już świadomie w pracy zrealizowanej z okazji 50-lecia BWA w Zielonej Górze. Na styku ścian galerii naniosła mapę, która zachęcała do oswajania bezosobowej architektury za pomocą wspomnień, skojarzeń i osobistych relacji.
Inspirację dla swojej twórczości Karolina znalazła w tradycji polskiej i rosyjskiej awangardy z lat 20/30-tych XX wieku wyrastającej z wczesnych studiów nad abstrakcją geometryczną (Rodczenko, Berlewi, Lissitzky, Malewicz, Wat, Peiper, Czyżewski, Strzemiński). Co znamienne, w dużej mierze pominęła twórczość współczesnych artystów wizualnych. Oczywiście poza grupą Twożywo, której twórczość jest dla niej genialna, kultowa i pozostaje wzorem niedoścignionym. Przedwojenna awangarda dała Karolinie coś, co niełatwo było jej znaleźć we współczesnej sztuce rozczarowanej oświeceniem: wiarę w naukę i możliwości człowieka, kult samodoskonalenia oraz figurę artysty-projektanta oddanego służbie społeczeństwu. Inspirację znalazła też w konstruktywistycznych eksperymentach formalnych, które chaosowi nieregularnych kształtów przypominających wyładowania chorego mózgu przeciwstawiają elegancję i ład geometrycznych linii, panowanie rozumu i spokój przestrzeni. Awangardowe inspiracje z początku minionego wieku Karolina połączyła z wartościowymi cechami ponowoczesności: subiektywizmem, podkreśleniem znaczenia jednostkowego życia, empatią i odpowiedzialnością. To połączenie pozwala jej w interesujący sposób przekroczyć ograniczenia postmodernizmu i antycypować ducha przyszłych dekad XXI wieku.


Bibliografia:

www.afazja.blogspot.com
www.poezjawizualna.blogspot.com
www.ha.art.pl/prezentacje/poezja/4094-wolga-przez-afazje-fragmenty
www.magazynszum.pl/rozmowy/literowanie-luk-codziennosci-rozmowa-z-karolina-wiktor