Artur Żmijewski i 7. Berlin Biennale ("GrinZin")





Żeby istnieć w kulturze obrazkowej nie trzeba zbyt wiele myśleć, trzeba natomiast być widocznym. Wizualność, ta wewnętrzna dystynktywna cecha sztuki, powraca do niej w naszych czasach jako zewnętrzny nakaz zrównujący ją w staraniach o istnienie z innymi produktami kultury. W globalnej przestrzeni zrobił się tłok, trzeba przepychać się łokciami nie tylko z tysiącami kolegów po fachu ale z wszystkimi innymi startującymi w zupełnie innych konkurencjach. To tak, jakby sprinter miał walczyć o uwagę jury z narciarzem i bokserem. W świecie dzisiejszej sztuki to przede wszystkim kurator nadaje artyście status widzialności i zapewnia mu istnienie we wspólnej przestrzeni kultury. To on wybiera artystów i decyduje o formie ekspozycji ich dzieł. Niektórzy twierdzą, że to groźna patologia uzależniać istnienie artysty i historię sztuki od indywidualnego gustu kuratora i innych jego, mniej lub bardziej jawnych i przyzwoitych pobudek. Od czasu do czasu bywa jednak tak, że to sami artyści, nie przestając być artystami, stają się kuratorami. Wówczas sztuka ma szansę głośno przemówić własnym głosem.

Od 27 kwietnia do 1 lipca 2012 roku miała miejsce w Berlinie duża impreza artystyczna, będąca jednym z najważniejszych ekspozycji sztuki współczesnej. Berlińskie Biennale odbywa się od 1998 roku, jest organizowane przez galerię KunstWerke i wspierane finansowo przez Niemiecką Federalną Fundację Kulturalną. W tym roku kuratorem Biennale był artysta, w dodatku polski artysta, Artur Żmijewski. Należy on do tych, którzy traktują sztukę jako formę uczestnictwa w debacie publicznej i chcą ścisłego związania sztuki z problemami społeczno-politycznymi. Sam czynnie działa jako redaktor i publicysta w ramach aktywnego środowiska lewicowej Krytyki Politycznej. Nie trudno domyśleć się, że wybór Żmijewskiego na kuratora takiej imprezy zaowocuje wydarzeniem szczególnym we współczesnym świecie sztuki. Wiadomo, że Żmijewski nie schroni się na wygodnej pozycji selekcjonera ale wykorzysta swoje stanowisko dla realizacji idei wiązania głosu sztuki z publiczną społeczno-polityczną dyskusją.

Artur Żmijewski (ur. 1966) ukończył pracownię rzeźby w ASP w Warszawie. Po wyjściu z uczelni zajął się przede wszystkim realizacjami wideo. Jak twierdzi, świat wydał mu się zbyt złożony i szybki jak na możliwości rzeźby. Do filmu przyciągnęła go także jego „użyteczność”, interdyscyplinarny charakter i wysoki walor „poznawczy”. Żmijewski tworzy paradokumenty stojące na pograniczu fabuły i dokumentu, reportażu i noweli. 



Wczesnego Żmijewskiego fascynował przede wszystkim problem międzyludzkich oddziaływań, cielesnych ograniczeń i społecznej alienacji. W swoich filmach kontynuował kulturowy proces ciągłego przypominania uśilnie przez nas (jako osoby i jako społeczeństwo) wypieranej ambiwalencji, którą streścił kiedyś w określeniu: „żenująca groteska życia”. Pomimo naszej integralności jako bytów moralnych, pomimo pragnień, złożonych planów, wyrafinowanego intelektu i władzy nad rzeczywistością, wciąż, za sprawą naszej cielesności, skazani jesteśmy na nieuniknioną porażkę. Wypieramy tę wiedzę, ale ciało nieustannie podnosi ją do progu naszej świadomości. Nawet zwykły katar jest w stanie sparaliżować nasze codzienne działania i zadrwić z naszego intelektu. Filmy Żmijewskiego z tego okresu są niemym głosem niewolników zakleszczonych w swoich zdezelowanych ciałach. Przypominają, że ten smutny los wszyscy pospołu dzielimy. Zarazem każą nam zmierzyć się z nim i świadomie przyjąć jego tragizm. Żmijewski od początku nie stroni  od społecznego kontekstu. Przeciwnie, bardzo interesuje go funkcjonowanie tych niepełnosprawnych, zdezelowanych ciał i ich tragicznych opowieści w relacjach społecznych.


W cyklu Oko za Oko (1998, wideo oraz fotografie) Żmijewski tworzy z ciał  sprawnych i niepełnosprawnych hybrydowe byty. Czy dzięki temu połączeniu zaciera się ułomność ciała? Czy połączenie to jest harmonią czy odwetem za niesprawiedliwość? Mam wrażenie, że u Żmijewskiego zamiast sprawiedliwości suma upokorzeń zostaje podwojona. Chorzy używają zdrowych jak przedmiotów do zaspokajania własnych potrzeb. Co więcej, powracają ze społecznej banicji, pojawiają się i każą dotykać swych zdegenerowanych okaleczonych ciał, ucieleśniając głęboko skrywany lęk o naszą integralność. Widok zdeformowanego stawia nas przed ostateczną prawdą: to nie my tutaj rządzimy, los jest przygodny i nie ma reguł a degeneracja i śmierć jest naszą przyszłością. Społeczeństwo skrywa dla nas tę wiedzę, wyrzucając chorych i zmarłych na peryferie życia. 

Wiele filmów Żmijewskiego ma charakter filmów dokumentacyjnych z eksperymentów z zakresu psychologii społecznej. Artysta kreuje sytuację, wrzuca w nią określoną grupę ludzi a następnie studiuje ich zachowania. We wczesnym filmie Berek (1999) przeprowadził eksperyment będący rodzajem psychologicznej terapii narodowej traumy. Film przedstawia grupę nagich mężczyzn i kobiet w różnym wieku grających w berka. Na końcu widz dowiaduje się, że nagrania odbyły się w dwóch miejscach – w przestrzeni neutralnej oraz w napiętnowanej tragedią komorze gazowej byłego obozu zagłady.

W eksperymencie KR WP (2000, wideo) Żmijewski kazał nago defilować grupie byłych żołnierzy z Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Zdaniem artysty autonomię odbierają człowiekowi nie tylko naturalne uwarunkowania ale także przez niego samego ustanowione relacje władzy zapisane w strukturach i instytucjach społecznych. Poprzez wprowadzenie nagości (a więc sfery prywatnej, intymnej) w silnie zinstytucjonalizowany publiczny kontekst, artysta stara się symbolicznie przywrócić człowiekowi jego zawłaszczone przez sformalizowane zachowania ciało. W czasach walki kobiet o równouprawnienie Żmijewski jest obrońcą mężczyzn. Rozczula go zwisający frędzelek pomiędzy nogami defilującego żołnierza. Występuje przeciwko niedowartościowaniu męskiego życia w przestrzeni publicznej i domaga się uznania męskiego prawa do słabości i delikatności. Występuje przy tym nie przeciwko feminizacji ale równolegle do niej, przeciwko presji zapisanych w kulturze schematów gender.

W filmie Powtórzenie (2005), będącym rewizją eksperymentu psychologicznego przeprowadzonego w 1971 przez Philipa Zimbardo, Żmijewski pokazuje, że presja gotowych struktur władzy i form zachowań, w jakie wrzucony jest człowiek, nie jest wcale tak przemożna a ludzkie zachowania tak przewidywalne, jak chcieli tego dowieść psychologowie społeczni. Żmijewski otrzymuje odmienny rezultat eksperymentu. Pokazuje, że dzisiaj, w czasach indywidualizacji i decentralizacji, tezy Zimbardo nie są przekonywujące, że ludzie mają skłonność do negocjacji i kompromisów, ufają bardziej bezpośrednim relacjom niż zewnętrznej abstrakcyjnej władzy.

Artur Żmijewski od kilku lat angażuje swoją sztukę w bieżące problemy społeczno-polityczne. W 2007 na łamach Krytyki Politycznej, której został redaktorem artystycznym, opublikował manifest Stosowane nauki społeczne [dostępny w sieci na stronie KP, w numerze 11/12], w którym wyznacza sztuce ważne miejsce w publicznej debacie nad palącymi kwestiami współczesności.
 
W manifeście tym podnosi problem apolityczności, związany ze wstydem wynikającym z kompromitacji, jaką na tym polu poniosła sztuka przez niefortunne romanse polityczne w przeszłości. Redefiniuje pojęcie „autonomii sztuki” jako eufemizm biorącego się z tego wstydu unikania społecznego oddziaływania działań artystycznych. Odsłania sytuację neutralizacji efektów artystycznej potrzeby i powinności kontestacji przez dążenie sztuki do jednoczesnego zadość uczynienia także głębokiej potrzebie i powinności służenia władzy (tak politycznej, jak ekonomicznej). Zarzuca artystom ignorancję, brak samoświadomości i nieumiejętność posługiwania się językiem dyskursywnym. Przedstawicielom innych profesji wytyka redukowanie wytworów artystycznych do propozycji estetycznej i lekceważenie zawartej w tych wytworach wiedzy. Jego zdaniem sztuka może wnieść cenny wkład do dyskusji publicznej, ponieważ posługuje się odmiennymi strategiami, jest za pan brat z intuicją, wyobraźnią i przeczuciem a postawa sędziego jest jej z natury obca. Żmijewski chce przywrócenia/nadania działaniom artystycznym realnej skuteczności społeczno-politycznej. Jego zdaniem sztuka ma realną możliwość kształtowania rzeczywistości i powinna (jest zobowiązana) z tej możliwości-władzy korzystać. Co należy w tym kierunku zrobić? Żmijewski twierdzi, że powinniśmy dokonać instrumentalizacji autonomii sztuki, tzn. wzbić się na wyższy poziom wolności, przejąć kontrolę nad przyjmowaną dotychczas aksjomatycznie autonomią (niezaangażowaniem) i potraktować ją jako jedno ze świadomie wybieranych narzędzi. Artysta nie musi angażować swojej twórczości w dyskurs społeczno-polityczny, może schronić się na marginesie stosunków społecznych albo dobrze bawić się w ramach schematów oferowanych przez medialno-konsupcyjną kulturę. Ma do tego prawo. Żmijewski chce jednak, żeby artysta był świadomym uczestnikiem kultury, który wybiera swoją postawę spośród równoprawnych strategii. Sam optuje zdecydowanie za zaangażowaniem. Chce, żeby sztuka weszła w pola innych dziedzin (szeroko rozumianej nauki i polityki), którym jak na razie brakuje respektu wobec jej poznawczych walorów, i domaga się uznania jej głosu jako argumentu w otwartej dyskusji. 

Od czasu manifestu działalność Żmijewskiego uległa widocznej przemianie, akcent filozoficzno-psychologiczno-egzystencjalny uległ osłabieniu na rzecz akcentu społeczno-politycznego. W cyklu kilkunastominutowych filmów Wybrane prace (2007) towarzyszył współczesnej klasie pracującej w różnych aspektach jej codziennego życia, tworząc portret dzisiejszego „proletariatu”. W filmie Demokracje (2009) zestawił obok siebie różne sposoby publicznego zbiorowego manifestowania przez ludzi swoich poglądów i emocji: protesty w Izraelu i na Zachodnim Brzegu, demonstracje antyaborcyjne w Warszawie, Droga Krzyżowa ulicami miasta, zamieszki alterglobalistyczne, marsz w Irlandii Północnej. W filmie Katastrofa (2010) dokonał zdystansowanego niemego spojrzenia na wydarzenia po katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, tworząc rodzaj antropologicznego reportażu. 

Żmijewskiemu bardzo zależy na dialogu sztuki z przestrzenią społeczno-polityczną. Sam zaczyna traktować sztukę coraz bardziej instrumentalnie a swoją rolę ukierunkowywać na działania organizacyjno-aktywizujące. W Irlandii realizował projekt Robotnice i robotnicy (2008/2009), w ramach którego pracujący fizycznie, w większości imigranci z Polski, opowiadają w formie tekstów i rysunków o swojej pracy i nadziejach z nią związanych (opublikowane w ramach specjalnego numeru „Krytyki Politycznej”, 18/2009). W 2009 w miejscowości Świecie zorganizował akcję Plener rzeźbiarski (2009), ożywiając znaną z lat 60/70-tych ideę sympozjów artystycznych przy wielkich zakładach pracy.

W takim kontekście 7. Biennale w Berlinie jawi się jako kolejny eksperyment Żmijewskiego, tym razem na skalę globalną, realizowany przy wykorzystaniu istniejących schematów organizacyjnych, poważnych instytucji i związanych z nimi dużych pieniędzy. Eksperyment ten miał prześledzić związek dzisiejszej sztuki z przestrzenią społeczno-polityczną, wydobyć tkwiący w sztuce potencjał władzy i pokazać skuteczność sztuki w rozwiązywaniu konkretnych problemów. 


Żmijewski współpracuje z Joanną Warszą, kuratorką wielu działań z pogranicza sztuki i rzeczywistości społecznej oraz z działaczami „Krytyki Politycznej”, m.in. Igorem Stokfiszewskim i Zofią Waślicką. Żmijewski i Warsza, podróżując po Świecie, zbierając kontakty i materiały do towarzyszącej 7. Biennale publikacji Forget Fear, zaprosili do współpracy jako współkuratorów poznaną W St. Petersburgu rosyjską grupę Voina (Oleg Worotnikow, Natalia Sokol, Leonid Nikołajew, Kasper Nienagliadny Sokol), znaną z anarchistycznych, antyinstytucjonalnych akcji w przestrzeni publicznej. Mówi się, że w ten sposób ta prestiżowa impreza, weszła w związek z radykalnymi artystami, którzy świadomie czynnie zwalczają wszelką instytucjonalność (niektórzy, ze względu na nielegalne metody – np. podpalanie policyjnych samochodów – są poszukiwani przez Interpol). Do współpracy zaproszono także przedstawicieli nowojorskiego ruchu Occupy Museums, znanego z okupacji m.in. Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMa), reżysera Arpada Schillingera, który działa w odpowiedzi na prawicowe tendencje na Węgrzech, Antanasa Mockusa, dawnego mera Bogoty, który inspiracji dla polityki szuka w sztuce współczesnej, islandzką partię artystów The Best Party, która po kryzysie finansowym przejęła władzę w Reykjawiku oraz rosyjski teatr dokumentalny Teater.Doc, który rozwija postawy demokratyczne w Rosji.

Tegorocznemu Biennale w Berlinie towarzyszyło też wiele debat publicznych, wystąpień i wykładów (W Zielonej Górze o założeniach i projektach imprezy opowiadali w BWA Zdravka Bajović i Igor Stokfiszewski) oraz zaangażowanych akcji i projektów artystycznych. Jednym z nich jest ArtWiki Pita Schulza. Żmijewski zapraszając artystów postąpił inaczej, niż czynią to zwykle kuratorzy. Zamiast zamkniętego wyboru i ostrej selekcji ogłosił tzw. Open Call, a więc otworzył dla wszystkich możliwość wzięcia udziału w imprezie. Jego intencją było osłabienie pozycji kuratora i umożliwienie artystom zaistnienia niezależnie od rynku sztuki, zgodnie z ideą egalitarności, wolnej wymiany i swobodnego dostępu. W kontekście presji rynku w stronę ograniczania dostępu do dóbr kultury (zob. np. ACTA), decyzja Żmijewskiego ma charakter symboliczny. Wystarczyło wysłać zgłoszenie i czekać na odpowiedź. Co znamienne, w zgłoszeniu obok standardowych pytań o dokonania artystyczne, pojawiło się pytanie dotyczące preferencji politycznych. Przysłano ponad 5000 zgłoszeń – trochę więcej niż oczekiwano i za dużo jak na możliwości wystawiennicze jakiegokolwiek biennale ale organizatorzy z pewnością nie byli rozczarowani. Problem rozwiązał Pit Schulz, artysta i działacz sieciowy, który wpadł na pomysł aby stworzyć ArtWiki, dodatkową cyfrową przestrzeń, w której po zalogowaniu każdy artysta będzie miał możliwość umieszczenia swoich prac (www.artwiki.org). Wśród innych projektów związanych z organizacją Biennale znalazła się m.in. akcja czeskiego artysty Martina Zet Deutschland schafft es ab (Niemcy to likwidują); akcja Łukasza Surowca Berlin-Birkenau i projekt Khaleda Jarrara powołujący do istnienia Państwo Palestyńskie. O wszystkich tych artystach i ich akcjach można przeczytać więcej na stronie internetowej 7. Biennale.

Żmijewski zdaje się ujmować zaangażowanie sztuki w kategoriach moralnego zobowiązania względem drugiego człowieka, którego słaby głos nie przebija się spod megafonu ideologii władzy. Czy dla Żmijewskiego jest jakaś zasadnicza różnica między aktywistą politycznym a zaangażowanym artystą? Odpowiedź na to pytanie jest dla niego zdecydowanie kwestią drugorzędną. Nie chodzi mu o definicje i linie demarkacyjne ale o praktyczną skuteczność w świecie, który wymaga zaangażowania. Talent i sprawność warsztatowa zostają odsunięte na dalszy plan, będąc po prostu założeniem, środkiem czy narzędziem, o którym nie ma co za dużo gadać. Naczelną wartością jest wartość poznawcza i zaangażowanie w dyskurs publiczny. Żmijewski chce aby sztuka wzmacniała postawę obywatelską, kontrolowała władzę i nagłaśniała cierpienie upokorzonych. Krótko mówiąc, chce aby sztuka  kształtowała naszą codzienną rzeczywistość. Być może z perspektywy samych artystów i estetycznie nastawionych krytyków Żmijewski dokonuje zamachu na artystyczną niezależność i przez to doprowadza do osłabienia sztuki. Z ogólniejszej kulturowej perspektywy rzecz ma się jednak zupełnie odwrotnie. Sztuka zostaje wyprowadzona z chłodnych przestrzeni galerii i gustownie urządzonych mieszkań, które tworzą iluzję bezpiecznego zdystansowania, i zostaje wprowadzona w samo centrum rwącego potoku kultury. Galerie i artystyczne pracownie to jedynie przedsionek istnienia. Jeśli dzisiaj „istnieć” znaczy „być widocznym”, to „być widocznym” powinno znaczyć „zmieniać świat”.